SUKCES co to jest
+4
Liksar
Iraeneus
Bushi
Lotion
8 posters
- Lotion
- Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa
SUKCES co to jest
15th Czerwiec 2016, 15:27
Jakiś czas temu rozmawialiśmy z braćmi z grupy na FB, gdzie wynikła sprawa sukcesu. W życiu często się spotykamy z tym pojęciem i jest ono traktowane jako coś pozytywnego, miarą szczęścia, ważnym osiągnięciem. Często sukces staje się motywacją do działania i zachęca do dalszej pracy i wysiłku, aż w końcu nie zauważamy kiedy jest naszym motorem napędowym.
Nie chodzi o zmaganie się z trudami życia, gdzie ludzie dają rade mimo przeciwnościom dnia codziennego. Ciężką pracą próbują żyć zgodnie z Bożymi zasadami i prawami. Pracujemy bo trzeba zarobić na życie, na jedzenie. Dzięki temu można swojej rodzinie zapewnić warunki bytowe. Czy to jest sukces – TAK, ale on wynika z konieczności działań, a nie chciwości. Bóg nie potępia bogactwa, o ile to bogactwo nie zaślepia człowieka i nie staje się jedynym celem jego życia.
Chciwość to wtedy, kiedy mamy wszystko co nam potrzebne do życia, a chcemy więcej. Chodzi tu o pęd do kariery w pracy, w życiu publicznym, sukcesu w show biznesie czy polityce, sporcie i każdej innej dziedzinie. Blichtru, sławy bogactwa… Dążenie do tego sukcesu bez względu na cenę. Czy skądś to znamy?
Mateusza 16, 26:
(26) Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiekowi w zamian za duszę swoją?
(27) Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami swymi, i wtedy odda każdemu według uczynków jego.
Niestety to świat szatana. Chęć odniesienia takiego sukcesu odciąga nas od Boga pożerając nasz czas i siły zmuszając do rywalizacji, często wręcz do nieczystych zagrywek czy manipulacji, a szatan nas kusi i obiecuje mnóstwo teraz tu na ziemi, a co potem?
Mateusza 6.24: „Nie możecie Bogu służyć i mamonie.”
Będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Może zatem warto uświadamiać sobie dokąd zmierzamy, czy naprawdę tego chcemy i potrzebujemy. Przecież mamy wszystko, czego nam potrzeba bo oto zadbał Nasz Bóg. Rozejrzyjmy się, a dostrzeżmy to. Poza tym uświadommy sobie jeszcze jedno, Bóg na nie daje wszystkiego o co prosimy nie dlatego, że nas nie kocha tylko wręcz przeciwnie, chroni nas bo wie co dla nas dobre! Nie próbujmy być mądrzejsi od Niego.
Drugi List św. Piotra 1
( 3) Bóg, w swojej mocy, dał nam wszystko, czego potrzebujemy do pobożnego życia. Pozwolił nam bowiem poznać Tego, który powołał nas do życia w swojej chwale i doskonałości.
(4) Bóg spełnił swoje cudowne i wspaniałe obietnice, sprawiając, że Jego natura stała się waszą naturą, przez co wyrwaliście się z niewoli złych pragnień i uwolniliście się od wpływu tego zepsutego świata.
A więc już wiemy, aby nie dążyć za wszelką cenę do sukcesu, który daje nam iluzoryczne poczucie wartości. Zatem. Cieszmy się z tego co mamy - że nie odnieśliśmy sukcesu w tych szatańskich dziedzinach bo największym naszym sukcesem jest przebudzenie i odkrywanie Słowa Bożego, przestrzeganie Jego praw i głoszenie prawdy.
Na sowim przykładzie mogę powiedzieć, że zawsze myślałem że jestem nieudacznikiem, bo nigdy nie odniosłem żadnego większego sukcesu w żadnej dziedzinie, której się dotykałem. Teraz mogę powiedzieć, że Bóg mnie chronił i oszczędził, a to wspaniała nowina dla innych! Niema się czym martwić, tylko radować:
brak sukcesu to prawdziwy sukces!
Nie chodzi o zmaganie się z trudami życia, gdzie ludzie dają rade mimo przeciwnościom dnia codziennego. Ciężką pracą próbują żyć zgodnie z Bożymi zasadami i prawami. Pracujemy bo trzeba zarobić na życie, na jedzenie. Dzięki temu można swojej rodzinie zapewnić warunki bytowe. Czy to jest sukces – TAK, ale on wynika z konieczności działań, a nie chciwości. Bóg nie potępia bogactwa, o ile to bogactwo nie zaślepia człowieka i nie staje się jedynym celem jego życia.
Chciwość to wtedy, kiedy mamy wszystko co nam potrzebne do życia, a chcemy więcej. Chodzi tu o pęd do kariery w pracy, w życiu publicznym, sukcesu w show biznesie czy polityce, sporcie i każdej innej dziedzinie. Blichtru, sławy bogactwa… Dążenie do tego sukcesu bez względu na cenę. Czy skądś to znamy?
Mateusza 16, 26:
(26) Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiekowi w zamian za duszę swoją?
(27) Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami swymi, i wtedy odda każdemu według uczynków jego.
Niestety to świat szatana. Chęć odniesienia takiego sukcesu odciąga nas od Boga pożerając nasz czas i siły zmuszając do rywalizacji, często wręcz do nieczystych zagrywek czy manipulacji, a szatan nas kusi i obiecuje mnóstwo teraz tu na ziemi, a co potem?
Mateusza 6.24: „Nie możecie Bogu służyć i mamonie.”
Będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Może zatem warto uświadamiać sobie dokąd zmierzamy, czy naprawdę tego chcemy i potrzebujemy. Przecież mamy wszystko, czego nam potrzeba bo oto zadbał Nasz Bóg. Rozejrzyjmy się, a dostrzeżmy to. Poza tym uświadommy sobie jeszcze jedno, Bóg na nie daje wszystkiego o co prosimy nie dlatego, że nas nie kocha tylko wręcz przeciwnie, chroni nas bo wie co dla nas dobre! Nie próbujmy być mądrzejsi od Niego.
Drugi List św. Piotra 1
( 3) Bóg, w swojej mocy, dał nam wszystko, czego potrzebujemy do pobożnego życia. Pozwolił nam bowiem poznać Tego, który powołał nas do życia w swojej chwale i doskonałości.
(4) Bóg spełnił swoje cudowne i wspaniałe obietnice, sprawiając, że Jego natura stała się waszą naturą, przez co wyrwaliście się z niewoli złych pragnień i uwolniliście się od wpływu tego zepsutego świata.
A więc już wiemy, aby nie dążyć za wszelką cenę do sukcesu, który daje nam iluzoryczne poczucie wartości. Zatem. Cieszmy się z tego co mamy - że nie odnieśliśmy sukcesu w tych szatańskich dziedzinach bo największym naszym sukcesem jest przebudzenie i odkrywanie Słowa Bożego, przestrzeganie Jego praw i głoszenie prawdy.
Na sowim przykładzie mogę powiedzieć, że zawsze myślałem że jestem nieudacznikiem, bo nigdy nie odniosłem żadnego większego sukcesu w żadnej dziedzinie, której się dotykałem. Teraz mogę powiedzieć, że Bóg mnie chronił i oszczędził, a to wspaniała nowina dla innych! Niema się czym martwić, tylko radować:
brak sukcesu to prawdziwy sukces!
_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Re: SUKCES co to jest
15th Czerwiec 2016, 16:02
Moim sukcesem jest że Chrystus wyciągnął mnie z ciemności do światła, za każdym razem kiedy odsuwam od siebie grzech, kiedy uchylam wzrok od pokusy i nie czuję że coś tracę to jest mój sukces!. ...jesteśmy ludźmi sukcesu a nie mamy drogich samochodów, ubrań i domów. Dla innych jesteśmy często głupcami i nieudacznikami, ale jednak jesteśmy! szczęśliwi z tego powodu.
- Iraeneus
- Liczba postów : 585
Join date : 16/03/2016
Skąd : Lubelskie
Re: SUKCES co to jest
15th Czerwiec 2016, 16:25
Jak byłem kiedyś w zakonie bliska mi była ( i w zasadzie jest dalej ) taka sentencja podobno dana w objawieniu jednemu ze świętych którego teraz nie spamięta:
" Nie za sukcesy cie wynagradzam ale za trud dla mnie podjęty" to rzekomo słowa Chrystusa.
Nie wiem czy to prawda ( że zdanie wypowiedział Chrystus ) ale zdanie jest wymowne i zgodnie z nim uważam że warto żyć.
A po za tym co to za temat że ktoś nas nazywa nieudacznikami!!! To jest inżynieria społeczna, psychomanipulacja mająca na celu sterowanie masami społeczeństwa.
To się zaczyna już w szkole gdy dostajesz 2, 3 wmawiając że jesteś słaby i tak latami, kończysz szkołę bez aspiracji wewnętrznych itp. i fruuu do pracy na taśmę itp. od 8 do 16 i tak w kółko jesteś robotem w otwartym wiezieniu.
Ja się z tego potrafiłem wyzwolić. Już jako katolikowi, starałem się o jego królestwo ( na tamten czas rozumowania ) i Bóg mnie ochrania, byłem i czułem się takim nieudacznikiem ale dziś jest już o niebo lepiej.
Mam wewnętrzna wiarę i przekonanie że idę dobra drogą, pragnę Królestwa Bożego, pracuje ale dla siebie i staram się nie krzywdzić innych jak komuś daje pracę.
Sorry że tak się wylewam ale ... dziesiątki razy się kłócę z Żoną, Tata lub innymi ale zawsze obstaje przy jednym i swoim:
najpierw modlitwa, staranie się o Królestwo Boże, później własna praca ( wszystko co w swojej mocy można czynić ) a później .... co Bóg zechce. Nigdy na sukces się nie nastawiam ...
" Nie za sukcesy cie wynagradzam ale za trud dla mnie podjęty" to rzekomo słowa Chrystusa.
Nie wiem czy to prawda ( że zdanie wypowiedział Chrystus ) ale zdanie jest wymowne i zgodnie z nim uważam że warto żyć.
A po za tym co to za temat że ktoś nas nazywa nieudacznikami!!! To jest inżynieria społeczna, psychomanipulacja mająca na celu sterowanie masami społeczeństwa.
To się zaczyna już w szkole gdy dostajesz 2, 3 wmawiając że jesteś słaby i tak latami, kończysz szkołę bez aspiracji wewnętrznych itp. i fruuu do pracy na taśmę itp. od 8 do 16 i tak w kółko jesteś robotem w otwartym wiezieniu.
Ja się z tego potrafiłem wyzwolić. Już jako katolikowi, starałem się o jego królestwo ( na tamten czas rozumowania ) i Bóg mnie ochrania, byłem i czułem się takim nieudacznikiem ale dziś jest już o niebo lepiej.
Mam wewnętrzna wiarę i przekonanie że idę dobra drogą, pragnę Królestwa Bożego, pracuje ale dla siebie i staram się nie krzywdzić innych jak komuś daje pracę.
Sorry że tak się wylewam ale ... dziesiątki razy się kłócę z Żoną, Tata lub innymi ale zawsze obstaje przy jednym i swoim:
najpierw modlitwa, staranie się o Królestwo Boże, później własna praca ( wszystko co w swojej mocy można czynić ) a później .... co Bóg zechce. Nigdy na sukces się nie nastawiam ...
_________________
Mt 22:37-39 Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego.
Re: SUKCES co to jest
15th Czerwiec 2016, 17:34
Mogę podać to na swoim przykładzie szkoły.
Gdy kończyłem gimnazjum miałem średnią 4.92. czerwony pasek etc.
Pod koniec wakacji wtedy przed nową szkołą jeszcze Bóg pozwolił mi otworzyć oczy ( 16 lat)
i właśnie przez te 4 lata, doskonale było widać jak się zmieniłem.
Początkowo nauczyciele zachwyceni poziomem wiedzy etc.. a w 4 klasie? ledwo zdałem
Każdy nauczyciel uważał , że zszedłem na " psy" i co się ze mną stało..
a ja po prostu dostrzegłem te kłamstwa i obłudę, po co prać sobie mózg tymi ludzkimi wypocinami... bez sensu przecież !
Po co uczyć się Polskiego, w którym promuje się humanizm, czyli człowiek jest " oswiecony" i to on jest " Bogiem"
geografii, która mówi jaka ta ziemia stara, okrągła i jak pochodzimy z ogromnej zupy .. dobrze , że nie z rosołu
Dla Nauczycieli byłem wielką porażką i rozczarowaniem... ale ja wiem , że ich "porażka" to własnie mój sukces, bo dokosnale mi to pokazało , że poszedłem dobrą drogą !
Jeśli każdy mówi Ci, że jesteś nieudacznikiem w świecie szatana.. to znaczy , że jesteś dobrym człowiekiem w świecie Boga
Gdy kończyłem gimnazjum miałem średnią 4.92. czerwony pasek etc.
Pod koniec wakacji wtedy przed nową szkołą jeszcze Bóg pozwolił mi otworzyć oczy ( 16 lat)
i właśnie przez te 4 lata, doskonale było widać jak się zmieniłem.
Początkowo nauczyciele zachwyceni poziomem wiedzy etc.. a w 4 klasie? ledwo zdałem
Każdy nauczyciel uważał , że zszedłem na " psy" i co się ze mną stało..
a ja po prostu dostrzegłem te kłamstwa i obłudę, po co prać sobie mózg tymi ludzkimi wypocinami... bez sensu przecież !
Po co uczyć się Polskiego, w którym promuje się humanizm, czyli człowiek jest " oswiecony" i to on jest " Bogiem"
geografii, która mówi jaka ta ziemia stara, okrągła i jak pochodzimy z ogromnej zupy .. dobrze , że nie z rosołu
Dla Nauczycieli byłem wielką porażką i rozczarowaniem... ale ja wiem , że ich "porażka" to własnie mój sukces, bo dokosnale mi to pokazało , że poszedłem dobrą drogą !
Jeśli każdy mówi Ci, że jesteś nieudacznikiem w świecie szatana.. to znaczy , że jesteś dobrym człowiekiem w świecie Boga
_________________
Nawróćcie się, synowie izraelscy, do tego, od którego tak bardzo się oddaliliście! Izajasza 31:6
https://liksar.wordpress.com/
- Kasia
- Liczba postów : 1213
Join date : 18/03/2015
Skąd : Tarnów
Re: SUKCES co to jest
15th Czerwiec 2016, 19:34
Sukces...hmm ,jak to pięknie brzmi.
Jak to Lotion ują sukces ogólnie to świat szatana a wszyscy ci "biedni "to nieudacznicy.
Jak to nasze przysłowie mówi "kto ma miękkie serce musi mieć twardą d..."
Tak właśnie jest z wszystkimi którzy miłują Boga i przestrzegają Jego praw.
I tu jest sedno wszystkiego.
Moim największym sukcesem życiowym było "uratowanie"dwojga maleństw jeszcze nienarodzonych.
Moja przyjaciółka wdała się w związek,który normalnie nie powinien mieć miejsca.
Jej historia jest bardzo przykra ale pominę to bo nie mam prawa naruszać jej prywatności.
Mimo wszystko Bóg powołał w niej nowe życie.
Bez środków do życia bez ubezpieczenia bez jakiejkolwiek pomocy rodziców ,pozostawiona sobie sama wg.niej nie było mowy o urodzeniu.
Było paskudnie...ale udało się.
Dziecko -dzisiaj piękna dziesięciolecioletnia blondyneczka opiekuje się swoim młodszym braciszkiem (mamusia poznala wspaniałego czlowieka)
Kiedyś spotkalyśmy się i nie mogłam uwierzyć że czas tak szybko zleciał.Klaudia(tak ma na imię dziewczynka)jest teraz oczkiem w głowie mamusi.
Powiedziałam przyjaciółce ze jest prześliczna i że będzie miała z nią trochę kłopotów.
Odpowiedziała mi wtedy że gdyby nie ja to dzisiaj by jej nie było na świecie.
Może teraz nie będę skromna ale poczułam się taka dumna z siebie jak nigdy w życiu.
Nie chodziło tu tyle o jakąś konkretną pomoc tylko o to jak bardzo prałam jej mózg że nie może usunąć ciąży.
Po jakimś czasie druga koleżanka miała ten sam problem ale była w związku małżeńskim i nie było żadnych przeciwwskazań by urodzić ale ona miała tysiąc jakichś innych wymówek by nie urodzić.
Jednak z pomocą Boga i ją przekonałam.
Tym razem to był chłopczyk(no i jest do dzisiaj)
Jak to Lotion ują sukces ogólnie to świat szatana a wszyscy ci "biedni "to nieudacznicy.
Jak to nasze przysłowie mówi "kto ma miękkie serce musi mieć twardą d..."
Tak właśnie jest z wszystkimi którzy miłują Boga i przestrzegają Jego praw.
I tu jest sedno wszystkiego.
Moim największym sukcesem życiowym było "uratowanie"dwojga maleństw jeszcze nienarodzonych.
Moja przyjaciółka wdała się w związek,który normalnie nie powinien mieć miejsca.
Jej historia jest bardzo przykra ale pominę to bo nie mam prawa naruszać jej prywatności.
Mimo wszystko Bóg powołał w niej nowe życie.
Bez środków do życia bez ubezpieczenia bez jakiejkolwiek pomocy rodziców ,pozostawiona sobie sama wg.niej nie było mowy o urodzeniu.
Było paskudnie...ale udało się.
Dziecko -dzisiaj piękna dziesięciolecioletnia blondyneczka opiekuje się swoim młodszym braciszkiem (mamusia poznala wspaniałego czlowieka)
Kiedyś spotkalyśmy się i nie mogłam uwierzyć że czas tak szybko zleciał.Klaudia(tak ma na imię dziewczynka)jest teraz oczkiem w głowie mamusi.
Powiedziałam przyjaciółce ze jest prześliczna i że będzie miała z nią trochę kłopotów.
Odpowiedziała mi wtedy że gdyby nie ja to dzisiaj by jej nie było na świecie.
Może teraz nie będę skromna ale poczułam się taka dumna z siebie jak nigdy w życiu.
Nie chodziło tu tyle o jakąś konkretną pomoc tylko o to jak bardzo prałam jej mózg że nie może usunąć ciąży.
Po jakimś czasie druga koleżanka miała ten sam problem ale była w związku małżeńskim i nie było żadnych przeciwwskazań by urodzić ale ona miała tysiąc jakichś innych wymówek by nie urodzić.
Jednak z pomocą Boga i ją przekonałam.
Tym razem to był chłopczyk(no i jest do dzisiaj)
_________________
"A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy"
Re: SUKCES co to jest
16th Czerwiec 2016, 09:00
Ah ten "sukces"...
Żyjąc w większym mieście napatrzyłem się i nasłuchałem takich osób, dla których sensem życia jest odniesienie "sukcesu", cokolwiek to znaczy, a dla większości z nich znaczy tyle, co zrobić karierę, zdobyć pieniądze i reputację, być kimś rozpoznawalnym.
Jako młody chłopak, który wchodził w dorosłe życie myślałem, że to niby normalne, no bo do czegoś w tym życiu trzeba w końcu dojść, ale szybko zorientowałem się, że droga do sukcesu jaki promuje świat jest opłacona masą, często zmarnowanych sił...a co w zamian?? Pieniądze???
Już w szkole widziałem wyraźną różnicę między osobami, które zawsze starają się być najlepsze zakuwając na 5 do każdego sprawdzianu i egzaminu. Nawet moja siostra potrafiła ślęczeć całymi dniami nad książkami, wbijając na siłe regułki i 'wiedzę', byleby mieć najlepsze wyniki i zdobyć przepustkę na lepszą uczelnię. Nigdy nie sprawiała żadnych problemów.
Ze mną były one co chwile. W szkole niektórzy próbowali pokazywać, że dobrą nauką i pięknym klepaniem przyswojonej wiedzy zdobędą szacunek i wyjdą na tych lepszych. Ze mną było odwrotnie..nie lubiłem chodzić do szkoły, a zwracanie uwagi polegało u mnie na częstym kwestionowaniu szkolnych nauk i spieraniu się nawet z nauczycielami.
Nauczyciele często nazywali mnie "trudnym dzieckiem", które w życiu będzie miało same problemy, a niektórzy ambitniejsi uczniowie określali mianem "tuka", tylko dlatego, że gardziłem wynikami i nie uganiałem się za dobrymi ocenami. Mimo to szkoły pokończyłem i nic z tego, co oni wszyscy o mnie gadali nie miało złego wpływu na moje życie.
Potem przyszedł czas na pewien wybór...szkoła wyższa, czy praca zarobkowa?...
Zdając sobie sprawę z mojego zamiłowania do edukacji jaką znamy dzisiaj stwierdziłem, że i tak z każdej uczelni usunęliby mnie po pierwszym semestrze. Jak się okazało nieco później, sposób w jaki jest tam przekazywana wiedza w niektórych miejscach, na pewno zostałby przeze mnie szybko skrytykowany wraz z wykładowcami, co i tak zakończyłoby się wywaleniem z uczelni...każdej jednej!
Zacząłem pracę..wiecie jak to młody jun. Po 12 godzin za parę złoty na godzinę. Szybko poznałem, że ciężką i uczciwą pracą nie da się u nas dorobić, a gdzie tu czas na poukładanie sobie życia z inną osobą itp.??
Spróbowałem więc u mojego ojca w firmie, gdzie miałem okazję, by wprawić się w konkretny zawód i z czasem przejąć interes, ale i tam doznałem przykrego rozczarowania. Pierwsze co mnie przygnębiło to fakt, że miałbym siedzieć w tej branży już na dobre ze świadomością, że tak będzie wyglądać moja kariera...ale jak dokładnie?
Tu przyszło kolejne rozczarowanie...własny ojciec traktował mnie jak tanią aiłę roboczą. Obiecywał umowę, podwyżki, a potem okazywało się, że unikał tematu i tak podstawowe rzeczy musiałem wykłócać wielkimi awanturami, bo nie dowierzałem, że można tak traktować swoich podwładnych! Wszystko działało na zasadzie uchylania się od wszelkich dodatkowych kosztów, zazwyczaj kosztem nas - pracowników. Ojciec zapewniał mnie, że tak jest w każdej jednej firmie i powinienem się przyzwyczaić.
Po paru latach i międzyczasowym pobycie w Niemczech, gdzie życie było jakimś automatycznym schematem - "pracuj, zarabiaj, wydawaj", postanowiłem jeszcze raz przyłożyć się do interesu mojego taty. Niestety nie zmieniło się nic!!
Znałem już Prawdę i widziałem w postępowaniu taty wiele złego, przez co darłem z nim koty, nie mogąc pojąć, jaķ człowiek mianujący się sługą bożym (ŚJ) potrafi być tak pozbawiony miłości?!
Płacił mi jak przed laty, a wymagał jeszcze więcej...żebym tylko myślał o pracy i więcej się do niej przykładał, co znaczyło: "musisz pracować przynajmniej po 12 godzin jeśli chcesz do czegoś dojść i być samodzielny"...
...i wtedy zrobiło się BUM!
Powiedziałem dość!!!
Co to za życie i uganianie się za rzekomym sukcesem, z którego kto inny czerpie zyski??
Kiedy w takim życiu znaleźć czas na założenie rodziny??
Jak znaleźć wolną chwilę i siły, by zainteresować się czymś innym??..w moim przypadku chodziło o poznawanie Prawdy.
Zacząłem w pełni otwarcie wytykać to wszystko swojemu tacie mając do niego ogromny żal i uraz...
...oczywiście spotkałem się z odpowiedziami typu: "jak ci się nie podoba to sobie idź".
Jego żona tylko się ze mnie śmiała, jaki to ze mnie prostak i nieudacznik, a do tego odstępca, bo postanowiłem, że nie dołącze do ich religii.
Spadły wszelkie klapy z oczu i zrozumiałem, że SUKCES jakim żyje ten świat jest mi kompletnie obcy i nawet nie potrafię się dostosować!
Na szczęście znałem już Prawdę i wiedziałem dokładnie jakie są tego przyczyny.
Postanowiłem, że choćbym miał klepać biedę i być przez innych postrzegany jako prostak, to i tak wolę zdać się na pomoc Boga i zaufać Mu w pełni, że to on mnie poprowadzi i nie pozwoli by stała mi się krzywda, a ja będę miał więcej czasu, by wykonywać pracę dla Niego
I TO JEST MÓJ NAJWIĘKSZY "SUKCES"!!!
Żyjąc w większym mieście napatrzyłem się i nasłuchałem takich osób, dla których sensem życia jest odniesienie "sukcesu", cokolwiek to znaczy, a dla większości z nich znaczy tyle, co zrobić karierę, zdobyć pieniądze i reputację, być kimś rozpoznawalnym.
Jako młody chłopak, który wchodził w dorosłe życie myślałem, że to niby normalne, no bo do czegoś w tym życiu trzeba w końcu dojść, ale szybko zorientowałem się, że droga do sukcesu jaki promuje świat jest opłacona masą, często zmarnowanych sił...a co w zamian?? Pieniądze???
Już w szkole widziałem wyraźną różnicę między osobami, które zawsze starają się być najlepsze zakuwając na 5 do każdego sprawdzianu i egzaminu. Nawet moja siostra potrafiła ślęczeć całymi dniami nad książkami, wbijając na siłe regułki i 'wiedzę', byleby mieć najlepsze wyniki i zdobyć przepustkę na lepszą uczelnię. Nigdy nie sprawiała żadnych problemów.
Ze mną były one co chwile. W szkole niektórzy próbowali pokazywać, że dobrą nauką i pięknym klepaniem przyswojonej wiedzy zdobędą szacunek i wyjdą na tych lepszych. Ze mną było odwrotnie..nie lubiłem chodzić do szkoły, a zwracanie uwagi polegało u mnie na częstym kwestionowaniu szkolnych nauk i spieraniu się nawet z nauczycielami.
Nauczyciele często nazywali mnie "trudnym dzieckiem", które w życiu będzie miało same problemy, a niektórzy ambitniejsi uczniowie określali mianem "tuka", tylko dlatego, że gardziłem wynikami i nie uganiałem się za dobrymi ocenami. Mimo to szkoły pokończyłem i nic z tego, co oni wszyscy o mnie gadali nie miało złego wpływu na moje życie.
Potem przyszedł czas na pewien wybór...szkoła wyższa, czy praca zarobkowa?...
Zdając sobie sprawę z mojego zamiłowania do edukacji jaką znamy dzisiaj stwierdziłem, że i tak z każdej uczelni usunęliby mnie po pierwszym semestrze. Jak się okazało nieco później, sposób w jaki jest tam przekazywana wiedza w niektórych miejscach, na pewno zostałby przeze mnie szybko skrytykowany wraz z wykładowcami, co i tak zakończyłoby się wywaleniem z uczelni...każdej jednej!
Zacząłem pracę..wiecie jak to młody jun. Po 12 godzin za parę złoty na godzinę. Szybko poznałem, że ciężką i uczciwą pracą nie da się u nas dorobić, a gdzie tu czas na poukładanie sobie życia z inną osobą itp.??
Spróbowałem więc u mojego ojca w firmie, gdzie miałem okazję, by wprawić się w konkretny zawód i z czasem przejąć interes, ale i tam doznałem przykrego rozczarowania. Pierwsze co mnie przygnębiło to fakt, że miałbym siedzieć w tej branży już na dobre ze świadomością, że tak będzie wyglądać moja kariera...ale jak dokładnie?
Tu przyszło kolejne rozczarowanie...własny ojciec traktował mnie jak tanią aiłę roboczą. Obiecywał umowę, podwyżki, a potem okazywało się, że unikał tematu i tak podstawowe rzeczy musiałem wykłócać wielkimi awanturami, bo nie dowierzałem, że można tak traktować swoich podwładnych! Wszystko działało na zasadzie uchylania się od wszelkich dodatkowych kosztów, zazwyczaj kosztem nas - pracowników. Ojciec zapewniał mnie, że tak jest w każdej jednej firmie i powinienem się przyzwyczaić.
Po paru latach i międzyczasowym pobycie w Niemczech, gdzie życie było jakimś automatycznym schematem - "pracuj, zarabiaj, wydawaj", postanowiłem jeszcze raz przyłożyć się do interesu mojego taty. Niestety nie zmieniło się nic!!
Znałem już Prawdę i widziałem w postępowaniu taty wiele złego, przez co darłem z nim koty, nie mogąc pojąć, jaķ człowiek mianujący się sługą bożym (ŚJ) potrafi być tak pozbawiony miłości?!
Płacił mi jak przed laty, a wymagał jeszcze więcej...żebym tylko myślał o pracy i więcej się do niej przykładał, co znaczyło: "musisz pracować przynajmniej po 12 godzin jeśli chcesz do czegoś dojść i być samodzielny"...
...i wtedy zrobiło się BUM!
Powiedziałem dość!!!
Co to za życie i uganianie się za rzekomym sukcesem, z którego kto inny czerpie zyski??
Kiedy w takim życiu znaleźć czas na założenie rodziny??
Jak znaleźć wolną chwilę i siły, by zainteresować się czymś innym??..w moim przypadku chodziło o poznawanie Prawdy.
Zacząłem w pełni otwarcie wytykać to wszystko swojemu tacie mając do niego ogromny żal i uraz...
...oczywiście spotkałem się z odpowiedziami typu: "jak ci się nie podoba to sobie idź".
Jego żona tylko się ze mnie śmiała, jaki to ze mnie prostak i nieudacznik, a do tego odstępca, bo postanowiłem, że nie dołącze do ich religii.
Spadły wszelkie klapy z oczu i zrozumiałem, że SUKCES jakim żyje ten świat jest mi kompletnie obcy i nawet nie potrafię się dostosować!
Na szczęście znałem już Prawdę i wiedziałem dokładnie jakie są tego przyczyny.
Postanowiłem, że choćbym miał klepać biedę i być przez innych postrzegany jako prostak, to i tak wolę zdać się na pomoc Boga i zaufać Mu w pełni, że to on mnie poprowadzi i nie pozwoli by stała mi się krzywda, a ja będę miał więcej czasu, by wykonywać pracę dla Niego
I TO JEST MÓJ NAJWIĘKSZY "SUKCES"!!!
Re: SUKCES co to jest
5th Lipiec 2016, 16:01
Polacy to imbecyle mamroczący łamaną angielszczyzną – co mówią o nas w Europie.
http://busydoholandii.org/polacy-to-imbecyle-mamroczacy-lamana-angielszczyzna/
Taki idiotyczny artykuł ktoś na nas nagryzmolił, ktoś, kto nie ma pojęcia o życiu na Zachodzie.
A wiąże się to z sukcesami. Polacy na zachodzie... przede wszystkim wyjeżdżają z kraju... najlepsi, najodważniejsi i najbardziej przedsiębiorczy ludzie z kraju.
To nie jest łatwa decyzja, aby zostawić wszystko i wszystkich w kraju i jechać w sumie na poniewierkę, braku znajomości języka - olbrzymi problem - oraz braku znajomości obcej często kultury, obyczajów czy... braku kultury.
To wszystko wymaga odwagi, determinacji i twardego charakteru.
Na Zachodzie to owocuje bardzo rzetelną pracą, często emigranci polscy zakładają własne biznesy widząc, że lokalni to w większości łajzy i często nieudacznicy.
Polacy doceniają dobre zarobki i ciężko pracują, co doprowadza wielu lokalnych do szału. Ponieważ szefowie bardziej cenią Polaków, ponieważ są zwykle zdolniejsi wiec zwykle górują nad lokalnymi.
Język. Wszystkie europejskie języki są dla Polaków bardzo łatwe poza... angielskim.
Kiedy byliśmy z żoną w Austrii, po 9 miesiącach, kiedy zacząłem mówić szybko po niemiecku, Austriacy myśląc że jestem Austriakiem przełączali się na dialekt Steiermarku.
Ale po angielsku, kiedy ma się ponad 30 lat na zgubienie akcentu jest niewielka szansa.
Dlatego się z nas często złośliwie nabijają, przedrzeźniają z powodu naszej dobrej z reguły pracy.
To jest Jankesów czy Kangurów jedyna broń przeciwko nam.
Ale ta broń ma dwa końce.
Żaden z nich nie może tak jak my, opanować polskiego, czy rosyjskiego, czy czeskiego.
Język angielski jest łatwy dla urodzonych w tym języku ale dla dorosłych Europejczyków jest idiotyczny, nie kompatybilny z żadnym językiem słowiańskim czy greckim (też Słowianie) czy włoskim czy hiszpańskim.
Oni w Polsce kaleczą polski jeszcze bardziej niż my kaleczymy angielski.
Nie są więc od nas lepsi w niczym i nie są mądrzejsi, dlatego nas często nienawidzą.
A kiedy się trafi (często) na Żydów to już mamy przerąbane.
W biznesie wielu Żydów woli stracić pieniądze byle Polaka nie zatrudnić. Jak zatrudni to za marne grosze.
Oj napatrzyłem się i dostałem i nadal czasami dostaję w kość.
Ale jak już wiesz, że ziemia jest płaska i światem rządzi chazarska mafia, to... nie może być gorzej!
Dzisiaj rozmawiałem z nowo zatrudnionym człowiekiem i wszyscy mu jakieś bzdury opowiadali a ja mu prosto z mostu, z kim i jak rozmawiać.
Przyszedł jeden mamut i się pyta czy mówiłem gościowi, że wierzę w płaską ziemię.
A ja mu na to w ten sposób.
- Ja nie wierzę w płaską ziemię ponieważ jest to kwestia naukowych dowodów. Ja wiem, że ziemia jest płaska a to ty wierzysz że jest kulą. Ty nie znasz żadnego dowodu czyli wierzysz w to jak się wierzy z religie. To twoja religia.
Musielibyście zobaczyć jego minę.
Hahahahahahahahaha...
http://busydoholandii.org/polacy-to-imbecyle-mamroczacy-lamana-angielszczyzna/
Taki idiotyczny artykuł ktoś na nas nagryzmolił, ktoś, kto nie ma pojęcia o życiu na Zachodzie.
A wiąże się to z sukcesami. Polacy na zachodzie... przede wszystkim wyjeżdżają z kraju... najlepsi, najodważniejsi i najbardziej przedsiębiorczy ludzie z kraju.
To nie jest łatwa decyzja, aby zostawić wszystko i wszystkich w kraju i jechać w sumie na poniewierkę, braku znajomości języka - olbrzymi problem - oraz braku znajomości obcej często kultury, obyczajów czy... braku kultury.
To wszystko wymaga odwagi, determinacji i twardego charakteru.
Na Zachodzie to owocuje bardzo rzetelną pracą, często emigranci polscy zakładają własne biznesy widząc, że lokalni to w większości łajzy i często nieudacznicy.
Polacy doceniają dobre zarobki i ciężko pracują, co doprowadza wielu lokalnych do szału. Ponieważ szefowie bardziej cenią Polaków, ponieważ są zwykle zdolniejsi wiec zwykle górują nad lokalnymi.
Język. Wszystkie europejskie języki są dla Polaków bardzo łatwe poza... angielskim.
Kiedy byliśmy z żoną w Austrii, po 9 miesiącach, kiedy zacząłem mówić szybko po niemiecku, Austriacy myśląc że jestem Austriakiem przełączali się na dialekt Steiermarku.
Ale po angielsku, kiedy ma się ponad 30 lat na zgubienie akcentu jest niewielka szansa.
Dlatego się z nas często złośliwie nabijają, przedrzeźniają z powodu naszej dobrej z reguły pracy.
To jest Jankesów czy Kangurów jedyna broń przeciwko nam.
Ale ta broń ma dwa końce.
Żaden z nich nie może tak jak my, opanować polskiego, czy rosyjskiego, czy czeskiego.
Język angielski jest łatwy dla urodzonych w tym języku ale dla dorosłych Europejczyków jest idiotyczny, nie kompatybilny z żadnym językiem słowiańskim czy greckim (też Słowianie) czy włoskim czy hiszpańskim.
Oni w Polsce kaleczą polski jeszcze bardziej niż my kaleczymy angielski.
Nie są więc od nas lepsi w niczym i nie są mądrzejsi, dlatego nas często nienawidzą.
A kiedy się trafi (często) na Żydów to już mamy przerąbane.
W biznesie wielu Żydów woli stracić pieniądze byle Polaka nie zatrudnić. Jak zatrudni to za marne grosze.
Oj napatrzyłem się i dostałem i nadal czasami dostaję w kość.
Ale jak już wiesz, że ziemia jest płaska i światem rządzi chazarska mafia, to... nie może być gorzej!
Dzisiaj rozmawiałem z nowo zatrudnionym człowiekiem i wszyscy mu jakieś bzdury opowiadali a ja mu prosto z mostu, z kim i jak rozmawiać.
Przyszedł jeden mamut i się pyta czy mówiłem gościowi, że wierzę w płaską ziemię.
A ja mu na to w ten sposób.
- Ja nie wierzę w płaską ziemię ponieważ jest to kwestia naukowych dowodów. Ja wiem, że ziemia jest płaska a to ty wierzysz że jest kulą. Ty nie znasz żadnego dowodu czyli wierzysz w to jak się wierzy z religie. To twoja religia.
Musielibyście zobaczyć jego minę.
Hahahahahahahahaha...
_________________
Izajasza 10:(22) Bo, choćby twój lud, Izraelu, był tak liczny jak piasek morski, tylko resztka z niego się nawróci. Zagłada jest postanowiona zgodnie z pełnią sprawiedliwości. (23) Gdyż, jak jest postanowione, Wszechmocny, Pan Zastępów dokona zagłady na całej ziemi.
----------------------------------------------------------------------------------------
henrykubik@gmx.com
http://www.zbawienie.com
https://www.youtube.com/thewordwatcher
https://www.youtube.com/HenryKubik
Re: SUKCES co to jest
5th Lipiec 2016, 17:33
Napisze tak.... szatan specjalnie tak ludziom wyprał mózgi aby ci sami niszczyli sobie zdrowie i życie i uważali to za sukces.
Kto w wielkich firmach jest człowiekiem sukcesu???
Ten kto ma lekką fizycznie pracę, najlepiej biurowa lub szefowanie dodatkowo takie prace są lepiej płatne....
No tak, ale za taką praca kryje się pułapka. Otóż siedzenia za biurkiem czy za sterami jakiejś maszyny lub auta ma jeden mankament. Taka praca niszczy zdrowie.
Prawda jest taka, że Bóg po to dał nam ciało aby je używać - gdyż ludzkie ciało to jedna z najdoskonalszych maszyn stworzonych przez Boga.
Ta maszyna jak jest używana to zwiększa swoje możliwości, ale jak nie jest używana to jej możliwości maleją. W tym filmie podane jest dlaczego:
Utwardzanie piszczeli w karate, kick-boxingu, muay thai
https://www.youtube.com/watch?v=Ko_NUZ9xVzs
Zobaczmy cały postęp technologiczny który dał szatan ludzkości wyniszcza ludzkość szybciej niż wszelkie trucizny razem wzięte dlaczego????
Ponieważ - jak podano w tym filmie - co trzy miesiące nasze ciało ulega całkowicie wymianie (oprócz oczu i zębów). Jeśli jest ono używane i ćwiczone to kości stają się grubsze, mięśnie większe a organy pracują lepiej metabolizm się zwiększa. Jeśli tego ciała nie używamy to ciało nasz się kurczy, kości stają się słabsze, cieńsze reszta ciała też..
Wiem to sam po sobie, systematycznie ćwiczę i mam pracę fizyczną w chłodzie. Od kilku lat nie byłem u lekarza pomimo, że jem nafaszerowane chemią jedzenie i stykam się z z zatrutym środowiskiem.
Zauważmy jedno, cały sukces z którego chełpi się świat to postęp technologiczny - przez co ludzie nie używają swojego ciała do pracy.
A jest jeszcze gorzej... jakie są rozrywki dla ludzi po pracy??? TV, komputery, gry czyli zachęta aby po pracy biurowej nie używać swoich organizmów.
I mamy katastrofę zdrowotną.
Czyli taki szatański sukces!!!
Kto w wielkich firmach jest człowiekiem sukcesu???
Ten kto ma lekką fizycznie pracę, najlepiej biurowa lub szefowanie dodatkowo takie prace są lepiej płatne....
No tak, ale za taką praca kryje się pułapka. Otóż siedzenia za biurkiem czy za sterami jakiejś maszyny lub auta ma jeden mankament. Taka praca niszczy zdrowie.
Prawda jest taka, że Bóg po to dał nam ciało aby je używać - gdyż ludzkie ciało to jedna z najdoskonalszych maszyn stworzonych przez Boga.
Ta maszyna jak jest używana to zwiększa swoje możliwości, ale jak nie jest używana to jej możliwości maleją. W tym filmie podane jest dlaczego:
Utwardzanie piszczeli w karate, kick-boxingu, muay thai
https://www.youtube.com/watch?v=Ko_NUZ9xVzs
Zobaczmy cały postęp technologiczny który dał szatan ludzkości wyniszcza ludzkość szybciej niż wszelkie trucizny razem wzięte dlaczego????
Ponieważ - jak podano w tym filmie - co trzy miesiące nasze ciało ulega całkowicie wymianie (oprócz oczu i zębów). Jeśli jest ono używane i ćwiczone to kości stają się grubsze, mięśnie większe a organy pracują lepiej metabolizm się zwiększa. Jeśli tego ciała nie używamy to ciało nasz się kurczy, kości stają się słabsze, cieńsze reszta ciała też..
Wiem to sam po sobie, systematycznie ćwiczę i mam pracę fizyczną w chłodzie. Od kilku lat nie byłem u lekarza pomimo, że jem nafaszerowane chemią jedzenie i stykam się z z zatrutym środowiskiem.
Zauważmy jedno, cały sukces z którego chełpi się świat to postęp technologiczny - przez co ludzie nie używają swojego ciała do pracy.
A jest jeszcze gorzej... jakie są rozrywki dla ludzi po pracy??? TV, komputery, gry czyli zachęta aby po pracy biurowej nie używać swoich organizmów.
I mamy katastrofę zdrowotną.
Czyli taki szatański sukces!!!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach