Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

+11
Cyryl
damian
Jacek86
Olo
Milosc
Andrzej
Obserwator
Liksar
Hugo
Marysia87
Kasia
15 posters
Go down
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

2nd Styczeń 2016, 20:09
thewordwatcher napisał:Jest jeszcze jeden argument, moim zdaniem poważny.

Jeżeli nie jesteś na pozycji głowy w twoim domu, nie jest to grzechem.

Ostra walka o tę pozycję nie może mieć Bożego błogosławieństwa dla ciebie i Jego ochrony, być może przed demonem, który ją być może opętał.

Powinieneś także wziąć pod uwagę, ze my znamy historię z jednej tylko strony i wielu wierzy, że postępujesz ze swoją żoną w sposób doskonały i bezbłędny.

A wiemy z życia, że nie ma ludzi doskonałych!

Dlatego w sądach muszą się wypowiadać obie strony.

Istnieje możliwość, że pewne opcje mogą do ciebie nie trafiać i je błędnie interpretujesz.

Nie dawno toczyła się walka na forum i miłość do nieprzyjaciół.

[/size]

Oczywiście masz 100% racji, że aby mieć szerszy pogląd na sprawę w sądzie trzeba wysłuchać dwóch stron, ale tu nikt nikogo nie sądzi. Mam świadomość tego, że to co opisuję jest moim widzeniem sytuacji, dlatego też próbowałem opisywać fakty jak najbardziej rzetelnie, bez ubarwień do tego był potrzebny opis zachowań mojej żony. Moim świadkiem jest Bóg, a przed Nim kłamać nie mogę, moją intencją nie jest sąd nad moją żoną lecz opisanie sytuacji, w której znajduje się ja i moje dzieci i ewentualny sposób wyjścia z niej. Stąd też tytuł wątku Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

Z Boża pomocą zmieniam się na lepsze, czasami mocno czuję Boże wsparcie. Wiem że nie byłem i nie jestem doskonały, nikt nie jest ale i tego nie ukrywałem, wręcz twierdziłem, że mam np. problem z miłością do bliźniego. Wybaczyłem mojej żonie, ale to nie znaczy że od razu muszę się zgadzać na różne jej działania, które w mojej ocenie (przedstawione na forum) zagrażają mojej rodzinie i są kompletnie przeciwstawne do tego co mówi Biblia i czego Bóg od nas oczekuje. Mając pewna świadomość co jest złem nie można dawać temu przyzwolenia. Tym bardziej, że jawnie daje mi świadectwo, że nie  interesuje jej co jest w Biblii napisane i żebym spierd... Zachciewa mi się władzy jak Kaczyńskiemu - jestem zakompleksionym kurduplem (fakt jestem nie wysoki, ale nie aż tak Rolling Eyes ) .

Nie bycie głową rodziny może i nie jest grzechem, lecz taki model rodziny jest podany w Biblii. Czy chęć życia wg, Boskich praw, nawet jeżeli wymaga to poważanych zmian, jest czymś niedobrym? Wg. mnie gorszym rozwiązaniem jest tkwić w sytuacji która się, pogarsza i nic z tym nie robić.

Czytałem wątek o miłości do nieprzyjaciół i ja należę do tych co nie może biernie patrzeć, i ruszył bym w obronie innych.

Chcę i potrzebuję zmian dla siebie i moich bliskich, chcę żyć tak aby Boga nie obrażać tylko cieszyć, powiedziałem to żonie - uznała że jestem nawiedzony, a od jakiegoś miesiąca kompletnie mnie nie poznaje.
Na dowód tego co się u mnie dzieje mógłbym zamieścić tutaj pliki audio, albo zdjęcia jak mój dom wygląda, ale tego nie zrobię bo nie mogę. Dzisiaj powiedziała mi, że prędzej wylecę z tego domu niż zmienię cokolwiek. Zauważyłem dzisiaj bardzo wyraźnie jedną rzecz, póki dyskutujemy o rożnych rzeczach to jest tylko awantura, ale jak wspominam o Bogu to jej wzrok robi się wściekły zaczyna patrzeć jak by chciała mnie zabić i zaczyna się furia. Może uda mi się kiedyś zrobić zdjęcie jej oczu w takiej sytuacji, można się przestraszyć. affraid

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
avatar
anileve
Liczba postów : 102
Join date : 18/03/2015
Age : 55
Skąd : Gniezno

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

3rd Styczeń 2016, 00:05
Message reputation : 100% (2 votes)
A ja inaczej tobie powiem. Może ona Ciebie w tej chwili bardziej potrzebuje, niż kiedykolwiek w życiu.

Powiedz jej że najbardziej to chciałbyś zmienić ja,żeby Ciebie kochała,bo tego Tobie brakuje,myślę że ona nawet

nie wie jak jej jesteś potrzebny. Powiedz jej że kochasz dzieci,ale ją bardziej,bo dzieci wychowujecie dla kogoś,a

ją będziesz miał do śmierci.Powiedz jej, że co zrobicie ze sobą gdy już dzieci sobie pójdą swoja drogą,a pójdą!

A teraz pomyśl, o sobie czego tobie najbardziej brakuje ? Wydaje mi sie że miłości, właśnie od niej .
Henry Kubik
Henry Kubik
Admin
Liczba postów : 7361
Join date : 18/03/2015
Skąd : Perth, Australia
http://zbawienie.com

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

3rd Styczeń 2016, 00:57
Message reputation : 100% (1 vote)
Spróbuj zrobić... egzorcyzm w domu. Kiedy zobaczysz taki stan rzeczy, że na słowo Bóg żona dostaje ataku furii, na głoś poproś Boga o usunięcie demona z twego domu. Jeżeli sama się natychmiast uciszy, będziesz wiedział, że rzeczywiście była opętana. Módl się do Boga i proś Go ze względu na Jego Syna.

Jeżeli to się zmieni, zacznij szukać przyczyny opętania, coś, co masz w domu czy ona ma, czego trzeba się pozbyć.

_________________
Mateusza 24:22 A gdyby nie były skrócone owe dni, nie ocalałaby żadna istota
lecz ze względu na wybranych będą skrócone owe dni.
----------------------------------------------------------------------------------------
henrykubik@gmx.com

http://www.zbawienie.com http://www.proroctwa.com
https://www.youtube.com/thewordwatcher
https://www.youtube.com/HenryKubik
avatar
Obserwator
Liczba postów : 1311
Join date : 18/03/2015
http://www.obserwatorczasowkonca.wordpress.com

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

3rd Styczeń 2016, 15:06
Żona Krzyśka jest jego połową - razem są jednością, jednym ciałem, którym zarządzać powinien mąż.

Myślę, że próby zaprowadzenia ładu będą jednak wspierane przez Boga i mają duże szanse powodzenia, nie ważne czy będzie krzyk cz 'lanie'.

Ta kobieta ma ewidentne problemy z psychiką i emocjami i nazywanie jej 'nieprzyjacielem' w kontekście nauk Chrystusa jest nie na miejscu. Może przejawia takie zachowania, ale tu chodzi o jakiś rodzaj patologii, a nie konflikt interesów, czy różnice np. etniczne.

Lotion..jak tak napisałeś, że żona rzuciła się do ataku z pięściami, to jest na to świetny sposób! Mało inwazyjny, a pokazujący kto ma władzę, a mianowicie:

Przy kolejnej takiej akcji, postaraj się obezwładnić żonę łapiąc ją od tyłu, mocno przytul uniemożliwiając ruch jej rąk niczym "skafander bezpieczeństwa", usiądź lub połóż się tak z nią i opleć swymi nogami jej nogi tak by nie wierzgała..po prostu skrępuj ją swoim ciałem tak, by ją kompletnie obezwładnić.
Prawdopodobnie dostanie furii, ale masz trzymać tak długo i mocno, aż się uspokoi i zauważy, że masz nad nią znaczną przewagę. Możesz tak ją trzymając zmówić modlitwę, by Bóg Wam pomógł (i ewentualnie odparł działanie złych sił). Gdy ochłonie nieco, wytłumacz, że to Ty jesteś jej panem i masz od niej dużo więcej siły i będziesz jej urzywał gdy ona będzie się w taki sposób buntować.  Następnie stanowczo jej wyjaśnij, że zależy Ci na dobru dzieci i Waszej rodziny i będziesz stosował swą przewagę nad nią w celu przywrócenia ładu i ma to zaakceptować tak samo, jak swą niemoc w Twym uścisku..bezdyskusyjnie.
Wiesz o co mi chodzi?

Krzywdy jej nie zrobisz, a pokażesz jej swoją siłę i stanowcze postanowienie.
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 09:03
Najpierw do anileve

próbowałem ze dwa razy porozmawiać tak na spokojnie, przecież nie o to chodzi żeby walczyć. Nawet jak rozmowa zaczynała się spokojnie to kończyła awanturą. Dlaczego? Ponieważ wszystko jest dobrze dopóki akceptuje się istniejący stan rzeczy, jeżeli zwraca się delikatnie uwagę na chęć czy potrzebę zmiany pewnych rzeczy w tedy zaczyna się walka i negacja.

Sam nie wiem czy jestem jej jeszcze potrzebny czy nie, być może,  pisałem  chyba w poprzednich postach, że moje uczucie do niej jest jak gasnąca ostatnia iskierka. Co nie pomyślę, że MOŻE jest jakaś szansa to potem dzieją się takie rzeczy, aby mnie utwierdzić w przekonaniu, że nie ma to sensu.

Tak, to prawda, brakuje mi miłości, bliskości i normalności. Ona wie co może być na starość, kiedy dzieci pójdą swoja drogą i myśli, że ja będę obok niej jednocześnie cały czas dając do zrozumienia, że dobrze jest wtedy, kiedy jest to na jej warunkach, zasadach (czyli tak jak teraz) - ja nie potrafię tego zaakceptować.  Crying or Very sad

Do Obserwatora

Odnośnie przemocy fizycznej i pacyfikacji.

Właśnie miałem odpowiedzieć, że przy ostatniej takiej akcji właśnie tak zrobiłem, problem pojawił się wtedy, że w takim klinczu kiedy nie mogła machać rękami, aby mnie uderzyć zaczęła potwornie wręcz przeraźliwie krzyczeć (jak ktoś opętany), wtedy ją puściłem. Niestety świadkiem tego był mój młodszy synek. affraid

miałem to napisać wczoraj...

Mniej więcej w 2 godz. po tym jak to przeczytałem twój post sytuacja się powtórzyła!!  No

Pomyślałem sobie prorok jaki czy co?? Poszło o to, że chciałem wziąć taboret, aby uścisnąć do stolika z obiadem z dziećmi, żona wcześniej odmówiła jedzenia z nami obiadu. Zasłoniła mi drogę, bym mógł go wziąć. Powiedziała mi, że mam jeść jak pies czy służba w kuchni, bo tam jest moje miejsce! Najpierw mówiąc do mnie bardzo soczyście będąc bardzo blisko mojej twarzy ugryzła mnie w nos. Przy próbie ominięcia jej i podniesienia taboretu rzuciła się na mnie. Zaczęła się przepychanina, dzieci patrzą zaczynają płakać, ona mając całe ręce w mydle  była ciężka aby złapać jej ręce, aby nie biła. Próbowałem ją złapać, unieruchomić to mnie wtedy ugryzła w rękę i zaczęła kopać (bezskutecznie). Gdy poczuła, że nie może się ruszać powiedziałem jej mniej więcej to co zaproponowałeś - że każda jej próba przemocy będzie się kończyła w ten sposób, aby sobie uzmysłowiła, ze to nie ma sensu i nic tym nie zyska. Zaczęła krzyczeć "pomocy, biją mnie", "dzieci biegnijcie po sąsiadów"! Puściłem ją i powiedziałem, że sam po nich pójdę niech zobaczą jak wyglądam pogryziony w bluzce całej w mydle i zerwany rzemyk z szyi.
Od razu zaczęła dzieciom nadawać że ojciec zachowuje się jak nie normalny i powinien iść do psychiatry. Dzieci wiedza jak jest i wszystko widziały, wiedzą kto zaczął i kto napadał, a kto się bronił.
Tak naprawdę mógłbym zrobić wiele rzeczy, aby ja unieruchomić wykorzystując choćby wiedzę z aikido, ale nie w tym rzecz.

Chodzi o to aby skończyć z takimi zachowaniami, retoryką, bluzgami i znieważaniem!!

A zatem nie wiem, czy jest moją druga połową czy już nieprzyjacielem. Jak taki związek wygląda w oczach Boga, gdzie łamane są podstawowe prawa. Gdzie zatwardziałość serca jest tak widoczna, brak chęci do kompromisu nie mówiąc już o poddaniu się woli Bożej.  Sad

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
avatar
Skiper
Liczba postów : 169
Join date : 17/04/2015

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 13:29
Message reputation : 100% (1 vote)
Lotion,

mam to szczęście i dziękuję często Bogu, za wspaniałą bogobojną żonę.
Wiem jednak, jak toksyczny związek może człowieka wyniszczać, sam byłem kiedyś zaręczony z dziewczyną (w sumie 5 lat razem, nawet już mieszkaliśmy razem w akademiku), która niszczyła mnie psychicznie. Robiłem wszystko z myślą o niej, a ona i tak zawsze miała o wszystko focha. Trzeba się było jak z jajkiem obchodzić żeby przypadkiem nie użyć jakiegoś niewłaściwego zwrotu czy określenia, które mogłoby być odebrane dwuznacznie, bo inaczej obraza. Nie było tak oczywiście non stop, ale wystarczająco często. Wydawało mi się, że jestem z nią szczęśliwy, w końcu żenić się z nią nawet chciałem (oświadczyny na moście w Paryżu o północy w Nowy Rok). Jak mi wypadła z głowy rocznica "bycia razem" to kilka dni miałem pozamiatane. Jak mieliśmy jechać do moich rodziców to wyłącznie na krótko i ciągle grała szarą mysz. Jak się jej coś nie podobało to potrafiłą zawsze wywołać u mnie poczucie winy, że to przeze mnie jest smutna. Podczas studiów 2 lata z rzędu (w trakcie wakacji) jeździliśmy na kretę do pracy jako kelnerzy (pierwszy raz w ciemno, za drugim w to samo już miejsce). Długo była przeciwna pracy w wakacje w czasie studiów bo "nasi rodzice mają nas obowiązek utrzymywać dopóki się uczymy, a wakacje są od tego żeby wypoczywać i się bawić". I nie obchodziło ją, że zarówno moi jak i jej rodzice kasy mieli tyle co i nic, zawsze brakowało. Ona jako dwudziestokilkulatka będąc w domu nawet nie zmywała naczyń ani nie gotowała, nie prała, sprzątała jedynie swój pokój (na weekendy mieszkaliśmy u jej rodziców).
Ja byłem wychowywany nieco inaczej, robota zawsze w domu się dla każdego znalazła od małego. To stonkę zbierać, to żniwa, to wykopki, oczyszczanie cegieł, koszenie trawy, przerzucanie siana.... itp itd, wiadomo, jak to na wsi. Przecież nie mogłem na studia jeszcze ciągnąć dodatkowo od rodziców, którzy sami na nic nie mieli. Jakoś pierwsze wakacje przepracowaliśmy. Na drugie wakacje nie chciała wogóle ze mną jechać, dopiero jak wyprosiłem, że nie będzie musiała pracować tylko żeby jechała żebyśmy byli razem to się zgodziła. I faktycznie, połowę wakacji nie pracowała, siedziała w mieszkaniu na krecie, jak zasugerowałem, że może by poszła do pracy, bo cały dzień tylko siedziała i jedyne co robiła to obiad (prać też musiałem sobie sam - "bo męża trzeba sobie wychować"), to się rozpłakała, obraziła, że uważam ją za pasożyta, że obiecywałem że nie będzie musiała pracować, i już dzwoniła do domu i chciała wracać samolotem sama. Koniec końców jakoś jej przeszło i miesiąc popracowała. Ze mną na imprezy podczas studiów praktycznie wogóle nie chciała chodzić, wolała siedzieć w domu, zawze powody się znalazły, ja oczywiście zostawałem z nią. Jak już poszedłem do stałej pracy, którą załatwili mi jej rodzice (ona wciąż studiowała 70km od domu) to sytuacja odnośnie imprezowania się zmieniła. Mieszkała w pokoju z innymi dziewczynami, nagle zaczęła wychodzić na dyskoteki z nimi (a spróbuj wyrazić sprzeciw to obraza jakbyś jej ojca patelnią zabił, bo przecież ona mi nie broni gdzieś wyjść). Coraz rzadziej się odzywała, skype prawie wogóle a na gadu gadu sporadycznie. Także rozmawialiśmy tylko na weekendy jak ją przywoziłem do domu... ale i to się zmieniało bo nagle nie na każdy weekend mogła przyjechać, bo dużo nauki bo to bo tamto (już ja wiem co to za nauka była, tak samo ściemniała rodziców jak razem byliśmy w akademiku). Nadmienię, że ja w tym czasie mieszkałem u jej rodziców, bo bliżej do pracy miełem niż od swoich, a jak chciałem pojechać do swoich rodziców w odwiedziny to tak się zachowywała jakbym jej na złość robił. Dostałem propozycję delegacji w Niemczech 700km od domu. Raz mnie odwiedziła na tydzień, drugi raz przyjechała prawie pod przymusem z nosem na kwintę. Potem się okazało, jak zacząłem myszkować w jej telefonie, rozmowach na internecie.. że bardzo się przyjaźni z kolegą z grupy (oczywiście zarzekanie się, że to tylko przyjaciel i że jej nie mogę przyjaciół zabraniać). Potem się dowiedziałem, że u niego nocowała po imprezie grupowej (no przecież nie mogła sama wracać taksówką do domu, czy ja chcę, żeby ją ktoś napadł? czy ona mnie wogóle obchodzi?). Potem się dowiedziałem, że musimy porozmawiać - ona potrzebuje czasu na przemyślenia, bo ona tak naprawdę tylko ze mną była w życiu, nie miała innego poważnego chłopaka, nie wie jak to jest być z kimś innym... i zaproponowała żebyśmy zrobili sobie roczną przerwę, nie zrywali, ale zrobili roczną przerwę, podczas której moglibyśmy mieć innych partnerów. Jakby mnie ktoś obuchem w łeb strzelił. Po 5 latach, gdzie robiłem dla mniej wszystko, wakacje nad morzem, w górach, sylwester w górach, w paryżu no wszystko co się dało, już nawet dom chcieliśmy kupować. Powiedziałem tylko tyle, że nie dam się na półkę odłożyć na rok czasu a potem wrócić, bo nie potrafię. Albo w lewo albo w prawo. Wybrała opcję rozstania. Mało nie popadłem w alkoholizm w Niemczech. Wciąż jednak nie informowaliśmy innych, chciała się rozstać, ale żeby rodzice myśleli, że jesteśmy razem (jej rodzice dużo dla mnie też zrobli - złoci ludzie). W międzyczasie zacząłem żalić się podczas rozmów internetowych mojej starej miłości (parę razy trzymaliśmy się za rękę z 10 lat temu hehe), która jak się okazało, rozwodziła się z mężem (cywilny) bo ją zdradzał permamentnie. Miała z nim malutkie dziecko ale okazało się też, że on ma z innymi kobietami więcej dzieci. Kilkukrotnie dawała mu szansę, ale kończyło się tak samo, zdrady i oszystwa finansowe, w sumie 10 tyś Euro. Pocieszaliśmy się więc nawzajem i to pomogło mi zdecydować, że nic nie będę przed rodzicami ukrywał. Powiedziałem jej rodzicom, że to z mojej winy. Ona oczywiście płakała i pytała mnie czy jestem pewny, czy może jednak będziemy o nasz związek walczyć.... no trochę już za późno było jak u mnie w głowie już klamka zapadła. Ponad rok życia w niepewności czy wogóle mam narzeczoną czy nie. Po oficjalmym rozstaniu po pewnym czasie zaczęły się ponowne wyrzuty, że pewnie zrywam z nią (ja ?.... ) bo chcę być inną. Przecież mieliśmy już zaplanowane życie, dom, ona chciała mieć ze mną dzieci a ja ją zostawiam (zdaje się, że ten przyjaciel ze studiów się jednak rozmyślił i nie chciał od niej niczego poważniejszego, czy mnie z nim zdradzała nie wiem, ale jeszcze 2 lata wcześniej zdazyło się jej całować z pierwszą miłością, z którą chodziła krótko w liceum - oczywiście wybaczyłem). Dla mnie już nie było odwrotu, pozatym poczułem się jakby mnie ktoś z klatki wypuścił, mogłem w końu odetchnąć, bez stresu że ktoś się na mnie zaraz obrazi i będę musiał przepraszać tydzień za coś czego nie zrobiłem. Jak pisała z pretensjami próbując wywołać u mnie poczucie winy, tęsknoty itd. wogóle mnie to nie ruszało, czułem się uwolniony. Jakieś pół roku później, zacząłem co jakiś czas widywać się z dziewczyną, której żaliłem się wcześniej przez internet - moją starą miłością. Poczułem, że muszę spróbować, nie przeszkadzało mi, że miała 1,5 roczne dziecko. Dziś jesteśmy już 2,5 roku po ślubie i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Mamy w sumie 3 dzieci, ona słucha w wolnym czasie Biblii, chętnie rozmawia ze mną na tematy o Bogu, pyta się mnie gdy czegoś nie rozumie lub ją coś nurtuje w tych kwestiach. Jest otwarta i od razu wyraża swoje zdanie gcy coś jej nie odpowiada (nie trzyma w sobie do momentu jak wentyl nie wytrzymuje i potem wybuch i obraza.. bo się człowieku nie domyśliłeś czego to ona może chcieć i czemu jest zła - jak to było w przypadku starej narzeczonej). Ma swoje wady jak każdy, ale mnie się wydaje, że wręcz złapałem Pana Boga za nogi. Nie rządzi się w naszym domu, ważne decyzje zostawia do podjęcia dla mnie. Sprząta, pierze, gotuje (wręcz cudownie), zajmuje się 3 dzieci w domu (nie pracuje zawodowo, Bogu dziękuję, że moja praca - załatwiona niegdyś przez rodziców starej narzeczonej - wystarcza i pozwala nam spokojnie żyć), Jest naprawdę bardzo pracowita, telewizor włącza jak leci jej program kulinarny wieczorem i to wszystko. Od wiosny do jesieni na działce wręcz się ze mną kłóci żebym pilnował dzieci bo ona chce plewić, siać, doglądać warzyw... zastanawiam się czym sobie na taką żonę zasłużyłem. Nie oczekuje odemnie żadnych prezentów na żadną okazję, jak zapomnę o imieninach to się śmieje a nie obraża. Nawet jak się zarzy, że jest za coś zła lub się nieco obrazi to trwa to max godzinę i jest po staremu, przy czym nie potrafię sobie nawet przypomnieć kiedy ostatnio taka sytuacja miała miejsce. Jest to wręcz kobieta wg biblijnych wymogów a nawet ponadto. Wspiera przy trudnych decyzjach i nie wymaga absolutnie żadnych luksusów. Cieszy się z tego co aktualnie jest pod ręką.

W tym momencie chciałem napisać, po co tą historię przedstawiłem.
Otóż śledząc po kolei jak to przebiegało, w niektórych momentach czułem się naprawdę źle, opuszczony, zdradzony było ciężko. Ale gdyby nie czas spędzony z pierwszą narzeczoną, nie poszedłbym do tej pracy w której jestem, nie przeszedłbym takiego "szkolenia z kobietą" i być może nie potrafiłbym docenić wszystkich zalet swojej żony, tak jak doceniam je teraz. Zresztą, gdybym nie dostał tej pracy pewnie dalej męczyłbym się ze starą dziewczyną i był już na skraju wyczerpania psychicznego, i nie zacząłbym się spotykać z moją żoną, bo zdrada by mi nawet do głowy nie przyszła. Moja żona też akurat w tym czasie jak już zaczęliśmy się spotykać potrzebowała największego wsparcia i miłości (umarł jej wtedy tato, w tym samym czasie miała sprawy rozwodowe, o dziecko, jej ex niszczył ją psychicznie z każdej strony grożąc itp, była na silnych psychotropach już). Starałem się jej to wsparcie dać i pomagałem ptrzetrwać kryzys nerwowy (była eomocjonalnie jak bomba zegarowa, raz płacz raz krzyk, nerwy itp). Teraz jest najcudowniejszą żoną na świecie. Cały ten splot wydażeń ewidentnie nie przytrafił się sam z siebie. Teraz patrząc na to z góry, widać, że Bóg czuwa nad wszystkim. Nawet jeśli w danej chwili coś wydaje się nam nie do przejścia, wręcz koniec świata, wali się życie, niesprawiedliwość ... to trzeba mieć nadzieję, bo nie znamy planów Boga co do naszej osoby. Jakbym nie wyjechał do Niemiec i nie był sam, nie zacząłbym tyle czytać o Bogu, nie poznałbym prawdy o katolicyźmie, nie zdałbym sobie sprawy że to Bóg ingeruje namacalnie w nasze życie... ta świadomość nie byłaby możliwa bez całego tego splotu wydażeń.
Może się wydawać, że aż tyle zachodu, tyle lat i różnych tragedii tylko po to, żeby zacząć czytać i rozmyślać o Bogu???... Wg mnie to jest TYLKO TYLE zachodu, biorąc pod uwagę ważność "stawki", jaką jest poznanie Boga i życie wieczne. Ufam, że taki właśnie był cel tych zdarzeń.

Dla Ciebie Lotion Bóg napewno również ma plan i możesz być pewny, że jeśli mu zaufasz to poprowadzi cię jak po nitce. Widzimy tylko obecną chwilę, obecną sytuację, jak na łódce na rwącej rzece. Bóg już teraz widzi wszystko z góry, całą tę rzekę i to co jest za każdym zakrętem i dokąd prowadzi każde odnoga i rozdwojenie rzeki przed nami i za nami (alegoria czasu, przesłość przyszłość i teraźniejszość). On wie, gdzie powinniśmy skręcić, musimy tylko się go słuchać bo my nie wiemy co jest za zakrętem, znamy tylko chwilę obecną.
Możesz być pewny, że jeśli będziesz często rozmawiał z Bogiem, to zauważysz w swoim życiu rzeczy, których byś się nie spodziewał. Bo nie ma czegoś takiego jak zbieg okoliczności.
Spójrz na sytuację ze swoją żoną z góry, z dystansu (pomimo, iż jesteś w jej centrum). Postaraj się zrozumieć, że w tym jest jakiś cel zarówno dla Ciebie, jak i dla Twojej żony, sęk w tym kto z Was i jaką naukę z tego wyniesie. Zaufaj Bogu, nie miej do Niego pretensji. Bóg przecież doświadcza tych, których kocha jak ojciec dzieci. Dzieciom też się wydaje, że nigdy nie zasługują na karę, bo nie wiedzą tyle co dorośli (a my tyle co Bóg). A nawet jeśli Bóg doświadcza bez naszej winy, to jest w tym i tak cel. Weź pod uwagę Hioba, kochał Boga, żył wg Przykazań a Bóg zesłał na niego wiele cierpień. Zesłał na niego jednak tyle ile mógł znieść, nie więcej. Wtedy celem było uświadomienie szatanowi (oraz nam poprzez Biblię teraz), że człowiek może bezinteresownie kochać Boga, a nie tylko to co ziemskie, nawet jeśli jest bez winy. Dzięki cierpieniom Hioba my wszyscy mamy przedstawiony przykład bezgranicznej miłości do naszego Stwórcy, Hiob się nie złamał, dzięki niemu wielu ludzi może przetrwać chwile słabości, bo czym są nasze cierpienia w porównaniu do tego czego doświadczył Hiob. Być może Twoja sytuacja, to że ją tu opisałeś pomogła już jakiejś osobie czytającej forum (nawet anonimowo) w podjęciu decyzji o ratowaniu swojego małżeństwa, bo to co się tej osobie wydawało koszmarem w jej małżeństwie, w porównaniu do Twojego jest nic nieznaczącą błachostką. Pomyśl o tym z tej perspektywy, że Bóg wykorzytuje każdą możliwość, by kogoś do siebie przyciągnąć.

mam nadzieję, że chociaż troszkę pomogłem.
Pozdrawiam.
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 14:31
Dziękuję ci za te słowa.
Historia jak ich wiele, pokazująca że nie da się wszystkiego przewidzieć a co najgorsze nikogo dokładnie poznać. Dostajemy w trakcie jakieś informacje i od nas zależy co z nimi zrobimy. Cieszę się twoim szczęściem, że taki jest finał twojej historii. Bóg z wami.

Można by rzec, ciekawe że wspomniałeś o pierwszej miłości z którą teraz jesteś. Jakie było wtedy twoje poznanie Bożych praw? Pytam dlatego, że tak jak wątek sugeruje, związek wg biblii jest taki, że jedna kobieta na całe życie i z inną wiązać się nie można.
Jak na ironię, moja pierwsza miłość też jest po rozmowie (1 dziecko) i po wielu latach braku kontaktu znowu z nią mam, ale nawet nie rozmawialiśmy przez telefon, tylko raz komunikatorem. Boję się tego kontaktu, że mogło by coś zaiskrzyć dlatego mimo iż pół roku temu umówiliśmy się, że się spotkamy do spotkania nie doszło, bo się nie odezwałem. Poza tym raczej w życiu swoim nie kieruje się ona Biblią, choć nie wiem tego na pewno. Bardzo bym chciałbym się z kimś odpowiednim związać, żyć w miłości, ale nie byłoby to raczej zgodne wolą Bożą.

Boga o nic nie obwiniam i wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny i że Bóg ma wobec każdego swój plan. Uczę się to akceptować i mimo wielu momentów złości czy zwątpienia ( sytuacja w domu) modlę się. Odkąd zacząłem się powoli odradzać, moje relacje z Bogiem znacznie się zmieniły, daje mi siłę, mam się do kogo zwrócić w sposób świadomy. Wierzę także w to, że ta sytuacja czemuś służy jaki i ta, że przez kilka 3 lata miałem bardzo ciężką sytuację finansową - to ona pozwoliła mi odkrywać Biblię i zrozumieć istotę wiary w Boga.
Teraz trwam i dzięki Bogu i ludziom tu na forum, jest mi łatwiej i także przy podejmowaniu trudnych decyzji.

Nie wiem ile jeszcze wytrzymam, czasami czuję że już więcej nie dam rady, ale wiem że każdy dzień z Bożą łaską przynosi coś nowego. Więc żyję z dnia na dzień.

Zakładając ten wątek oczywiście poza pomocą bezpośrednio dla mnie mam także nadzieję że jeszcze komuś pomoże Very Happy

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 14:42
dzisiaj jej urodziny, a ja nie chcę wracać do domu No

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Kasia
Kasia
Liczba postów : 1213
Join date : 18/03/2015
Skąd : Tarnów

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 14:48
Message reputation : 100% (2 votes)
Skiper twój post potwierdził jedno jak już Lotion napisał że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Utwierdziłeś mnie tylko w przekonaniu że Bóg trzyma rękę na wszystkim i najgorsze przeżycia z czasem powodują zmianę w lepsze.
U mnie było podobnie choć zupełnie inne przeżycia .

Nauczyłam się też jednego choć dla wielu jest to chore.
Bóg dał mi wbrew mojej osobistej woli partnera(męża) który po dwudziestu paru latach małżeństwa zmienił mnie nie do poznania.
Zrobił to tylko i wyłącznie swoim "złotym sercem".

Moje uczucia dzisiaj do niego są nieważne.Mam na myśli nie ważne czy go kocham czy nie.
Najważniejsze że niemogę go zranić i nigdy tego nie zrobię ,przynajmniej o to się modlę żeby tak się stało.

Moje życie byłoby "super "scenariuszem na film .


W każdym razie Bóg zawsze wiedział co jest dla mnie lepsze -zawsze,gdy ja wciąż popełniałam błędy i wciąż je popełniam .

***************************************************************************************

Lotion wróć do domu,kup jej piękne kwiaty ,powiedz jej że ją kochasz jakby nigdy nic się nie stało...


_________________
"A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy"
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 14:57
Message reputation : 100% (1 vote)
nie potrafię, także oszukiwać...

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Kasia
Kasia
Liczba postów : 1213
Join date : 18/03/2015
Skąd : Tarnów

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

4th Styczeń 2016, 15:01
Message reputation : 100% (1 vote)
Sad Rozumię...
Przyjdzie kiedys taki dzień gdy Bóg wskaże ci drogę zupełnie niespodziewaną dla ciebie samego ...

_________________
"A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy"
avatar
Skiper
Liczba postów : 169
Join date : 17/04/2015

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

5th Styczeń 2016, 14:11
Message reputation : 100% (2 votes)
Lotion,

gdy zacząłem spotykać się z moją żoną miałem już świadomość co do tego, że kobieta powinna być na całe życie, aczkolwiek nie myślałem o tym dużo. Wtedy jeszcze byłem przekonany, że żona to kobieta, z którą się bierze ślub w kościele, cywilny był dla mnie tylko formalnością (jeszcze tkwiliśmy w katolicyźmie). Oboje chcieliśmy złożyć oficjalną przysięgę przed Bogiem i taki ślub był dla nas jedynie istotny. Żona ze swoim ex miała jedynie cywilny, pozatym on ją zdradzał więc z jej strony myślę, że warunek został spełniony. Z mojej strony nie jestem w tej chwili pewny w 100% czy było wg Biblijnych wymogów, ale jestem tego prawie pewien Smile Zresztą czy te wszystkie trybiki zdarzeń zazębiały się bez powodu? Pozatym nie czułem wenętrznie oporów (jakie nieraz czuję, gdy przychodzi okazja np. skłamania... jakby mi lampka mrugała czerwona i ktoś mówił "nie rób tego"), wręcz czułem, że powinienem się zaopiekować nią i dzieckiem. Decyzja o próbie zdobycia jej serca uderzyła mnie jak młot, w najmniej oczekiwanej chwili i od razu wiedziałem, że będę próbował z nią być za wszelką cenę. O niej myślałem jako o żonie już te 10 lat temu, ale wtedy to było nie możliwe bo byliśmy za młodzi, daleko od siebie mieszkaliśmy, nie miałem poczucia własnej wartości i zdawało mi się, że nie należę do jej ligi (ja zwyczajny chłopak bez przebicia a za nią wszyscy popularni chłopacy się oglądali). Wtedy niejednokrotnie się nawet modliłem żeby została moją żoną. Potem nawet jak już byłem w narzeczeństwie z niedoszłą żoną to wciąż od czasu do czasu zdarzyło mi się pomyśleć o obecnej żonie, w kontekście "jakby to było gdyby". I co się potem okazało jak zaczęliśmy się spotykać? Że ona tak naprawdę o mnie bardzo dużo i często myślała tylko myślała, że to ja nie jestem zaiteresowany. Że nawet już po swoim ślubie czasami o mnie myślała. Po rozwodzie, byłem dla niej w świadomości jedyną odpowiednią osobą jeśli miałaby brać pod uwagę ponowne wyjście za mąż.
Tylko żebyśmy to wszystko wiedzieli od razu, to czy będąc od razu razem, bez tych przejść z obu stron, to czy zwrócilibyśmy się w stronę Boga...? Tego nie wiadomo.

mogę Ci polecić jeszcze 2 dobre tytuły na wieczór, jeden z nich oglądałem wczoraj i muszę przyznać, że świetne (linki wstawię do tematu o filmach, żeby tu nie śmiecić):

- Co zrobiłby Jezus 2? (pierwsza część też niezła)
- Najcudowniejszy nieznajomy 1 - świetny, o zaproszeniu do restauracji kobiety przez ... nieznajomego, który okazuje się być... nie zdradzę Smile
po linki zapraszam do tematu "Fajne filmy".
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

15th Styczeń 2016, 10:08
Długo się zastanawiałem czy mam pisać kolejny odcinek tragedii.. żeby nie zanudzać.
Postanowiłem jednak, że opiszę zajście, ale i pewne przemyślenia z tym związane.

Niedziela, chce iść z dziećmi na lotnisko Bemowo, jeżdżą tam rajdówki z okazji WOŚP. Stoimy w przedpokoju, zaczyna czepiać się dziecka, że znowu czegoś dotknął, krzyczy, Ja staję w jego obronnie krzyczy na mnie potem wpada w furię, że niby dotknąłem „najbardziej czarnego punktu w domu”. Jej przeraźliwy krzyk paraliżuje dziecko a mi podnosi ciśnienie. Staram się ją uciszyć, na nic. Każe się znowu przepraszać, mam dość, chcę z dzieckiem wyjść, niech ona się uspokoi. Nic z tego staje nam na drodze, cały czas wrzeszczy na mnie. Dziecko musi się rozebrać bo się spoci pomagam mu , ponoć mam brudne ręce (od powietrza chyba) prawie rzuca się na mnie. Dzieciak płacze ze strachu,. Wypycham ja do dużego pokoju. Rękoczyny, przepychanka, kopanie drapanie....

Leci mi krew z ręki, boli od kopniaków w okolicy wrażliwej u mężczyzn.
Potok słów nienawiści. Ja już nic nie mówię. Wraca starszy syn, który na nas czekał w umówionym miejscu.

Mija 10 min. dzwonek do drzwi. Policja. Nawet się ucieszyłem, jak ich zobaczyłem.
Od razu widzą, kto jest wzburzony, kto spokojny, komu leci krew, do kogo się dzieci tulą... Jest ślad, jest notatka, gdyby coś się dalej działo to wiadomo już nie tylko z moich relacji, że dzieje się coś złego w domu.

Ostatnie ostrzeżenie i sprawa trafi do opieki społecznej i kuratora. Niezła lekcja. Ja próbowałem zadzwonić na policję ale wytraciła mi 3 razy telefon który się rozpadł... Może będzie lepiej.

Poszliśmy na końcówkę pokazów rajdowych (tak kazała policja Smile ) po powrocie spokój do godz. 22:00

Zaczyna się jazda od nowa. Żadnych wniosków. Ona się wyprowadza a do tego czasu przekleństwami będzie mnie budzić co godzinę do póki nie wyjdzie. I tak co godzinę do godziny 4:00. Ja wstaję 5:20 do pracy. Budzę się i ... śpi obok nigdzie nie poszła Sad

Jak tak wrzeszczała to na głos krzyknąłem w imię Isusa Chrystusa Boże wypędź demony z tego domu. Nie pomogło, albo byłem za mało przekonywujący albo...

Dzieci się boją, nie chcą aby się sprzeciwiał mamie bo znowu będzie awantura, proszą ze łzami w oczach, szczególnie młodszy. I jak w takiej sytuacji zrobić cokolwiek, wprowadzać zmiany. Opór materii gigantyczny i reperkusje ogromne. Przy próbie najmniejszych zmian wojna. pale

Następnego dnia spłynął na mnie wielki spokój, stwierdziłem że nie będę powtarzał w kółko tych samych rzeczy, ani przeklinał, nie będzie więcej rękoczynów (nieuruchomianie wścieklicy)  Evil or Very Mad Oby trwał jak najdłużej

I tu pytanie jak powinien się zachować prawdziwy chrześcijanin. Nadstawić drugi policzek, czyli wycofać się nie wchodzić w konflikt? Ale jak to się ma do prawdy, przyzwolenia na to co złe? Przepraszać za coś czego się nie zrobiło, ulegać chorym prośbą, czy nakazom, ulegać tyranii, czy tak należy postępować.???  Question

Potrafię wybaczyć, ale to nie znaczy, że daję przyzwolenie na takie zachowanie.
Jak postępować w takim wypadku? Czy wizyta policja to interwencja Boga, odpowiedź na moje modlitwy o rozwiązanie tej sytuacji?

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Henry Kubik
Henry Kubik
Admin
Liczba postów : 7361
Join date : 18/03/2015
Skąd : Perth, Australia
http://zbawienie.com

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

15th Styczeń 2016, 10:26
Jak sam widzisz obrana przez ciebie taktyka nie zdaje egzaminu a sytuacja się pogarsza.

Posłuchaj Kasi.

Very Happy

_________________
Mateusza 24:22 A gdyby nie były skrócone owe dni, nie ocalałaby żadna istota
lecz ze względu na wybranych będą skrócone owe dni.
----------------------------------------------------------------------------------------
henrykubik@gmx.com

http://www.zbawienie.com http://www.proroctwa.com
https://www.youtube.com/thewordwatcher
https://www.youtube.com/HenryKubik
avatar
Skiper
Liczba postów : 169
Join date : 17/04/2015

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

8th Sierpień 2016, 15:19
Message reputation : 100% (2 votes)
Nie wiedziałem do którego tematu to wrzucić.
Słuchając z rok temu jakiegoś wykładu była opowiedziana poniższa analogia, zanotowałem sobie, żeby ją opisać i mi z głowy wyleciało. Dzisiaj znalazłem tą notatkę i postanowiłem zrobić z tego krótki komiks

[img]Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 2hxonsz[/img]
Lotion
Lotion
Liczba postów : 215
Join date : 16/12/2015
Skąd : Warszawa

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

8th Sierpień 2016, 23:25
Problem w tym, że tylko jedno z nas słucha i wierzy w Boga Sad

_________________
Mateusza 10:22 Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Psalm 139:23 Zbadaj mnie, Boże, i poznaj me serce; doświadcz i poznaj moje troski, i zobacz, czy jestem na drodze nieprawej, a skieruj mnie na drogę odwieczną!
Sponsored content

Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii - Page 4 Empty Re: Toksyczny związek a małżeństwo wg. Biblii

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach